Witajcie! dawno mnie nie było, ale jest wiele powodów. Po pierwsze muszę pokończyć te prace, które zaczęłam, a po drugie zapisałam się na moją pierwszą wymianę i muszę się postarać, by wypaść jak najlepiej i nie zawieść mojej koleżanki od pary. Jeszcze nie wiem kto to będzie, ale już mam stresa. Praca zaczęta,
a ponieważ jest bardzo czasochłonna spędzam nad nią większość wolnego czasu. Poza tym, uczestniczę jeszcze w warsztatach, bo wciąż szkolę swoje umiejętności i poznaję nowe dziedziny sztuki.
I tak, na czwartek jestem umówiona w pracowni ceramicznej, by spróbować swoich sił w tej dziedzinie.
a ponieważ jest bardzo czasochłonna spędzam nad nią większość wolnego czasu. Poza tym, uczestniczę jeszcze w warsztatach, bo wciąż szkolę swoje umiejętności i poznaję nowe dziedziny sztuki.
I tak, na czwartek jestem umówiona w pracowni ceramicznej, by spróbować swoich sił w tej dziedzinie.
Tytuł posta wskazuje, że będzie trochę o mojej twórczości indianistycznej. Zaczynam trochę wracać do porzuconych na trochę moich koralików i chcę wam zaprezentować bransoletkę, którą zrobiłam dla mojego TŻ-eta. Ja robię bransoletki na krośnie i później doszywam do skórzanego paska, zresztą zobaczcie sami.
A czy wiecie, że indianki nigdy nie wykonywały swoich prac idealnie. Wg ich wierzeń doskonałe jest tylko to co stworzył TEN gdzieś tam..., a prace wykonywane przez człowieka nigdy nie będą i nie mogą być idealne, doskonałe. Takie doskonałe wykonanie jakiejś rzeczy przynosiło pecha. Ciekawe prawda?
Pocieszające dla tych, którym coś czasem nie wyjdzie, a ja często robiłam i robię "błąd" by było jak należy i by nie kusić losu :)
A i witam moich nowych obserwatorów i zapraszam do odwiedzania mnie.
Pozdrawiam gorąco i wracam do pracy.